Wacław Gąsiorowski
Wacław Gąsiorowski urodził się w Zasmykach w 1929 roku. Miał trzech braci oraz siostrę. Chodził do szkoły w Zasmykach. Kiedy zachorowała mu matka, pojechał z nią i ojcem do Bud Ossowskich, aby tam uzyskać opiekę lekarską. Zaraz potem wybuchła rzeź Ukraińska. Matkę Pana Wacława Upowcy przecinali piłą od drzewa, podczas gdy on sam uciekł do swojej ciotki mieszkającej w Dulicowie. Wstąpił do samoobrony w Zasmykach pod dowództwem: Znicza, a następnie porucznika Narla. Cały oddział był podporządkowany kapitanowi Hrupemu. Pracował w łączności. Jego zadaniem było rozwożenie meldunków.
Po przeprawieniu się przez tory w Rymaczach w raz z oddziałem udał się do Szacka, a następnie przez Lasy Parczewskie w stronę Lublina. W Skrobowie sowieci rozbroili ich oddział. Wtedy Pan Gąsiorowski wraz z kolegami uciekł do Lublina. Tam zatrzymali ich sowieci, jednak udało im się uciec i uniknąć aresztowania. Niedaleko Kraśnika spotkali się z oddziałem Zapory, do którego wstąpili. To właśnie tam poznał Iskrę- sanitariuszkę, którą darzył uczuciem. Do dzisiaj ją serdecznie wspomina. Kiedy został zwolniony ze służby udał się do Chełma. Potem mieszkał w Pławanicach w raz z pierwszą żona i dziećmi. Niestety jego spokojnie życie nie trwało długo. Został aresztowany przez UB-owców i przetrzymywany, najpierw w Chełmie w Urzędzie Bezpieczeństwa, a potem w Lublinie. Po 6 miesiącach bicia i katowania skazano go na pobyt w wiezieniu. Karę odbywał przez 10 lat najpierw w Sztumie, potem we Wronkach i Sieradzu. Gdy tylko został wypuszczony powrócił do Pławanic. Po śmierci żony ożenił się powtórnie. Obecnie mieszka w Białopolu.
Po przeprawieniu się przez tory w Rymaczach w raz z oddziałem udał się do Szacka, a następnie przez Lasy Parczewskie w stronę Lublina. W Skrobowie sowieci rozbroili ich oddział. Wtedy Pan Gąsiorowski wraz z kolegami uciekł do Lublina. Tam zatrzymali ich sowieci, jednak udało im się uciec i uniknąć aresztowania. Niedaleko Kraśnika spotkali się z oddziałem Zapory, do którego wstąpili. To właśnie tam poznał Iskrę- sanitariuszkę, którą darzył uczuciem. Do dzisiaj ją serdecznie wspomina. Kiedy został zwolniony ze służby udał się do Chełma. Potem mieszkał w Pławanicach w raz z pierwszą żona i dziećmi. Niestety jego spokojnie życie nie trwało długo. Został aresztowany przez UB-owców i przetrzymywany, najpierw w Chełmie w Urzędzie Bezpieczeństwa, a potem w Lublinie. Po 6 miesiącach bicia i katowania skazano go na pobyt w wiezieniu. Karę odbywał przez 10 lat najpierw w Sztumie, potem we Wronkach i Sieradzu. Gdy tylko został wypuszczony powrócił do Pławanic. Po śmierci żony ożenił się powtórnie. Obecnie mieszka w Białopolu.
Henryk Łukaszewski
Henryk Łukaszewski urodził się 6 października 1922 roku w Kolonii Wierzbiczno numer 1, gminie Turzysk, powiecie Kowel, województwie Wołyńskim. Ochrzczony w parafii Kupiczów. Na początku 1943 roku wstąpił do 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej. Należał do Samoobrony walczącej przeciwko UP. Na przełomie sierpnia i września 1943 roku wstąpił do polskiego batalionu Kania II. Był w pierwszym plutonie, trzeciej drużynie oddziału Kani. Mówili na niego Igiełka. Na początku swojej działalności na polecenie pewnego Ukraińca przeprowadził wraz z kolegami rewizję pustego domu. Niedługo potem znaleźli kwaterę w stodole na łąkach. Rano, po pierwszej spędzonej tam nocy, zaatakowali ich Ukraińcy. Bardzo wzruszyła nas ta historia. Razem z dziesięcioma innymi osobami zgłosił się i dołączył do pododdziału Korda i działał w rejonie Jagodzina. W tym czasie była już utworzona oficjalnym rozkazem 27 Wołyńska Dywizja AK. W kwietniu tego samego roku nastąpiło oblężenie niemieckie. Sowieci również przystąpili do ataku. W związku z tym, H. Łukaszewski wraz z innymi musiał się wycofać. Przeszli na Polesie i przez pewien czas stacjonowali w Kruszynieckim Lesie. Niemcy przygotowali tam zasadzkę, w której zginęły 3 osoby. Oddział polski udał się do Lasów Szackich, jednak zawrócili się po tym, jak Niemcy przystąpili do okrążenia. Chcieli przebić się na Polesiu za front, ale wycofali się. Dużo osób zginęło podczas przeprawy przez rzekę Repeć. W czerwcu przebijał się wraz z innymi przez Bug. W Bisznicy przyłączyli się do konspiracji lubelskiej. Przez pewien czas stacjonowali w Kozłówce. 22 lipca 1944r. zostali rozbrojeni przez Sowietów w Skrobowie.
Po rozwiązaniu 27 Wołyńskiej Dywizji AK odnalazł ojca w Buśni i osiedlił się tam. Już w tym okresie został aresztowany, za działalność w partyzantce na 3 miesiące. Po zwolnieniu wrócił do Buśnia, ożenił się i założył gospodarstwo. Nie zmienił miejsca zamieszkania do dziś. Jedyną pamiątką, jaka pozostała mu z tamtego okresu, jest różaniec.
Józef Stocki
Żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej urodzony 13.06.1927 r. w Rymaczach. Poznaliśmy go podczas wyjazdu na Ukrainę. Bardzo szybko się z nami zaprzyjaźnił i chętnie opowiedział nam swoją historię.
Dowiedzieliśmy się, że od 8 do 16 roku życia służył jako ministrant w pobliskim kościele. Do dziś dobrze pamięta proboszcza tej parafii ks. Kryweńczyka. Pan Józef uczęszczał do Publicznej Szkoły Powszechnej III-go stopnia imienia Józefa Piłsudskiego w Rymaczach. Pod przymusem uczył się tam języka rosyjskiego, ponieważ w szkole w okresie okupacji nie można było porozumiewać się po polsku. Do tej pory świetnie mówi po rosyjsku i nie ma problemów z pisownią. Jego ulubionym przedmiotem była historia. Z sentymentem przechowuje wszystkie swoje świadectwa szkolne. Z jego opowiadań wynika, że wieś Rymacze jako jedyna nie została dotknięta rzezią ukraińską. W 1943 roku udało mu się uciec przed wywozem na Majdanek i wtedy to wstąpił do 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Razem z kompanią Korda uczestniczył w akcji wyjścia z okrążenia w przeprawie przez tory. Brał również udział w dalszych walkach dywizji idącej na pomoc Warszawie. Niestety szlak 27 WDP AK zakończył się w Kozłówce, gdzie dywizja została rozbrojona przez Armię Czerwoną, a żołnierze przeszli do cywila. Po wojnie Pan Józef Stocki ukończył studia wyższe i jako inżynier rolnik pracował aż do emerytury. Teraz mieszka w Kutnie i co roku możemy go spotkać w Rymaczach, pochylonego nad grobem ojca i poległych w przeprawie przez tory kolegów z 27 WDP AK.
Czesław Zając
Żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej urodził się 6 stycznia 1926 roku w miejscowości Poworsk, powiecie Kowel. Jego rodzina pochodziła z Lwowa. Miał trójkę rodzeństwa, mama prowadziła gospodarstwo, a ojciec pracował na kolei. W 1939 roku ukończył szkołę podstawową w Poworsku i zdał egzamin do Technikum Mechanicznego w Kowlu. Z powodu wybuchu II wojny nie kontynuował nauki. Ojciec jako legionista Piłsudskiego zaszczepił w nim miłość do ojczyzny, dlatego Pan Zając –dawny harcerz- chętnie wstąpił do konspiracji. Należał do batalionu Sokoła, w pierwszej kompanii Kani, w pierwszej drużynie i pierwszym plutonie. W ramach akcji „Burza”, uczestniczył w akcjach „Stawki” i „Czmykos”. Na szlaku bojowym cierpiał głód, chłód i inne niedogodności powodowane brakiem zakwaterowania. 9 czerwca 1944 roku wraz z resztą batalionu przeszedł Bug, docierając na tereny województwa chełmskiego. 25 lipca 1944 roku w Kozłówce nastąpiło oficjalne rozbrojenie. Czesław Zając w 1947 roku otrzymał wezwanie do wojska. Nie przyznał się, że był żołnierzem 27 WDP AK, obawiając się represji. Po odbytej służbie wojskowej przez 36 lat pracował na poczcie. W ostatnich latach życia pełnił funkcję prezesa chełmskiego koła 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej. Zmarł we wrześniu 2009 roku.

